Lek na nienawiść czyli … literatura obozowa

Literatura obozowa… Temat trudny, złożony, bardzo rozległy…
 
Literaturą obozową określamy wszystkie wspomnienia, zapiski, pamiętniki i świadectwa osób, które przeżyły obozy koncentracyjne, pracy przymusowej tudzież obozy jenieckie. Zaznaczmy, że określenie “literatura obozowa” była pisana zarówno przez osoby, które przeżyły hitlerowskie obozy koncentracyjne, oraz i przez tych, którym udało się wrócić z obozów sowieckich.
 
Obydwa typy obozów były owocem systemów totalitarnych, choć nieprawdą byłoby stwierdzenie, że zamykanie ludzi w obozach i przymuszanie ich do pracy ponad siły w najlepszym wypadku, 
a w najgorszym masowe ich zabijanie, było wynalazkiem Hitlera lub Stalina, bowiem historia obozów koncentracyjnych sięga nawet drugiej połowy XVII wieku!
 
Ja przyznam, że zjawisko obozów koncentracyjnych od dawna mnie interesuje, dlatego też “literatura obozowa” zajmuje dość ważne miejsce wśród pozycji po które sięgam. Z tego powodu więc, przy okazji niedawnej lektury nowości na rynku wydawniczym, jeśli chodzi o tę tematykę: “Drogi mojego życia. Wspomnienia skrzypaczki z Birkenau” Heleny Dunicz – Niwińskiej, kilka słów na temat tych bardzo specyficznych utworów.
 
 
 
W obozach koncentracyjnych, zwłaszcza tych nazistowskich, istniejących od początku lat 30-tych XX wieku do roku 1945, działy się rzeczy straszne, i nie wiem, czy urodził się taki człowiek, który mógłby ubrać w słowa to, co się tam wydarzyło… zresztą, nawet taki autorytet jak Papież Franciszek, odwiedzając obóz w Auschwitz – Birkenau, nie wypowiedział ani jednego słowa, a jego milczenie stało się dla świata najbardziej wymownym komentarzem.
 

Obozy i makabryczne zbrodnie w nich dokonywane, to nieprzyjemny temat. Zatem, po co czytać literaturę obozową, zapytacie Drodzy Czytelnicy, skoro już w szkole męczono nas “Medalionami” Nałkowskiej, i kazano nam czytać “Opowiadania” Tadeusza Borowskiego?

 
 
 
 
 
Oczywiście, że nie trzeba się zaczytywać w tego typu literaturze, i że w większej ilości utwory 
o tematyce obozowej są czytane przez osoby, które się tematem interesują. Natomiast, literatura obozowa musi istnieć, abyśmy nie zapomnieli… 

Ci, którzy przeżyli, dali nam swoje świadectwo, aby prawdy o tamtym koszmarze nie zmazał czas. Ktoś mógłby zadać pytanie: “skoro była to trauma dla tylu osób, skoro jest to taka plama na honorze ludzkości, to dlaczego o tym nie zapomnimy”? Otóż, nie możemy sobie na to pozwolić. Jeśli społeczeństwa zapomną o tym, co działo się w latach 30 i 40 – tych, w samym sercu Europy, to prawdopodobnym jest, że podobna tragedia kiedyś wydarzy się raz jeszcze. Ci, którzy mieli okazję zwiedzić obóz w Oświęcimiu, zapewne widzieli na drzwiach jednego z obozowych bloków tabliczkę ze słowami wypowiedzianymi przez George’a Santayana: “Kto nie pamięta historii, skazany jest na jej ponowne przeżycie”.
 
I dlatego literatura obozowa istnieje i istnieć powinna. Niektóre pozycje znajdują się na liście lektur szkolnych. Wiele z nich to pamiętniki i wspomnienia. Autorzy tych wspomnień, ofiary którym dane było przeżyć, wybierali różne formy i środki wyrazu. Wśród literatury obozowej znajdziemy suchy, konkretny przekaz, charakterystyczny dla dziennika, znajdziemy wspomnienia pełne szczegółów, które stworzą nam obraz warunków, w jakich przyszło autorowi żyć  w obozie, albo przeczytamy utwory pisane językiem bardzo poetyckim i metaforycznym. Są też autorzy, którzy próbują ten ciężki temat “wziąć na klatę” ironią i dystansem, jak bardzo znana książka Stanisława Grzesiuka “5 lat kacetu” . 
 
 
 
Jednak wspólny mianownik będzie zawsze ten sam: makabryczne świadectwo i niedowierzanie, że zwykli ludzie mogli zrobić tak wielką krzywdę innym, przecież takim samymi jak oni, ludziom.
 
Dużo wspomnień i pamiętników dotyczy obozu Auschwitz – Birkenau. Obóz ten stał się symbolem hitlerowskich zbrodni, był też praktycznie jedynym obozem, który łączył dwie funkcje: obozu koncentracyjnego i obozu zagłady czyli szybkiej eksterminacji bardzo dużej liczny osób w krótkim czasie. jednak nie był jedynym miejscem zbiorowej kaźni, ani też najcięższym obozem koncentracyjnym (pod względem warunków bytowych więźniów). Dlatego nie powinniśmy zapominać, że choćby w Majdanku, Treblince, Sobiborze Dachau, Gross Rosen, Buchenwaldzie, Flossenburgu czy Mitelbau – Dora (a wszystkich wymienić tutaj nie sposób) również działy się rzeczy przerażające i przechodzące wszelkie pojęcie.
 
Wspomniane na wstępie “Drogi mojego życia” opisują przeżycia młodej dziewczyny, wywiezionej z rodzinnego Lwowa do obozu w Birkenau pod Oświęcimiem, której w trudnych warunkach obozowych umiejętność gry na skrzypcach ratuje życie. W odróżnieniu do wielu innych pozycji, nie została napisana tuż po wojnie, “na gorąco”, ale już u schyłku życia autorki. Może dlatego przekaz autorki nie jest zbyt emocjonalny. Dla mnie, która już ma za sobą wiele podobnych wspomnieniowo – obozowych książek, “Drogi mojego życia” nie były wielkim odkryciem, ale bardzo sobie cenię informacje na temat ewenementu, jakim były obozowe orkiestry.
 
Jednakże większość książek zaliczających się do “literatury obozowej” została napisana
i wydana tuż po II wojnie Światowej, czyli pod koniec lat 40-tych i w latach 50-tych. 

Potem, z biegiem czasu, literatura obozowa zaczęła być spychana na margines, a przez wydawców traktowana bardzo niszowo.
Myślę, że wszystkie książki o tematyce obozowej trudno będzie wymienić. I nawet nie ma sensu. Każdy, kogo temat zainteresuje, wyszuka sobie te pozycje, którymi chciałby swoją wiedzę uzupełnić.
 
Tutaj jedynie krótka i subiektywna, ostrzegam, lista:
 
“Refleksje z poczekalni do gazu” – Adolf Gawajewicz

 “Dymy nad Birkenau” Seweryna Szmaglewska

 “Z otchłani” Zofia Kossak –  Szczucka

“Żywe numery” – Czesław Skoraczyński

“Numery mówią. Wspomnienia więźniów KL Auschwitz” – praca zbiorowa
“Przeżyłam Oświęcim” – Krystyna Żywulska
“Byłem asystentem dr Mengele” – Niklos Nyiszli
” I boję się snów” – Wanda Półtawska
“Dzieciństwo w pasiakach” – Bogdan Bartnikowski
 
 
A z obcojęzycznej literatury, polecam książkę, która stała się ikoną literatury obozowej na świecie: “Czy to jest człowiek?” autorstwa Primo Levi.
 
 
oraz dzieło nagrodzone Nagrodą Nobla, o którym już na Moli Książkowej wspominałam: “Los utracony” Imre Kertesz, głównie o obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie.
 
 

Oprócz wspomnień i pamiętników, powstawały, i ciągle powstają, monografie i opracowania historyczne dotyczące obozów hitlerowskich. W muzeach, które obecne istnieją w miejscach pamięci utworzonych tam, gdzie byłe obozy działały, zazwyczaj można kupić książki i prace pisane przez kustoszy tam pracujących, a więc osoby bardzo wnikliwie znające temat. Moim niedawnym nabytkiem jest nowa monografia na temat obozu Auschwitz – Birkenau, wydana przez tamtejsze muzeum. 

 

 
 
Jednak, do niedawna brakowało na rynku wydawniczym, a przynajmniej takie było moje wrażenie, szerokiego opracowania, które pokusiłoby się o wnikliwe i holistyczne podejście do problemu obozów koncentracyjnych. Opracowania, którego autor spróbowałby odpowiedzieć na pytanie: “dlaczego”? Dlaczego istnienie obozów koncentracyjnych było, w ogóle, możliwe? Jak system obozów powstawał, jak się zmieniał i jak ewoluował? Co łączyło, a co różniło poszczególne obozy?
 

I właśnie niedawno na taką książkę natknęłam się spacerując po Empiku: “KL. Historia nazistowskich obozów koncentracyjnych” Nikolausa Wachmanna. 



Jest to pierwsza książka, która podchodzi do zjawiska obozów koncentracyjnych całościowo, bierze pod uwagę podłoże historyczne, polityczne i społeczne powstania pierwszych, jeszcze bardzo “niedopracowanych” i “niedoskonałych” obozów. Pokazuje, jak obozy koncentracyjne, z miejsc jedynie odosobnienia jednostek niewygodnych dla tworzącej się dyktatury, stawały się powoli trybikami w maszynerii zadawania tortur i śmierci.

 

Dla tych, którzy się tematem zainteresowani, książka Wachmanna będzie na pewno lekturą obowiązkową. Jestem jeszcze w trakcie jej czytania, ale już teraz, Drodzy Czytelnicy, podzielę się z Wami pewną refleksją. Czytając pierwsze rozdziały, dotyczące wczesnych lat trzydziestych, kiedy pierwsze obozy (np. słynny obóz w Dachau) dopiero powstawały, mam nieodparte wrażenie, że podobne mechanizmy działania władzy, a zwłaszcza mechanizmy społeczne, które do takiej sytuacji doprowadziły, możemy zaobserwować współcześnie. I to zarówno u nas, nad Wisłą, jak i w skali międzynarodowej. 

Otóż, świat się radykalizuje. Do władzy dochodzą ugrupowania prawicowe, wykorzystujące złe nastroje społeczne i konflikty pomiędzy rożnymi grupami społecznymi (czy to na tle religijnym, czy etnicznym). Zaczynają podsycać nienawiść. Chcą, abyśmy nienawidzili siebie nawzajem. Jeśli do tego dodamy cały kryzys, z którym boryka się obecnie Europa, zobaczymy, że całkiem niedługo może dojść do podobnej sytuacji, w jakiej znalazły się Niemcy w latach 30 – tych. Czy ktoś wówczas myślał, kiedy Hitler doszedł do władzy (i notabene, doszedł do niej w demokratycznych wyborach), że za kilka lat na rampie kolejowej w obozie w Brzezince będą wyładowywane całe pociągi wypełnione przerażonymi ludźmi, z których większość, w niecałą godzinę potem zostanie uduszona w komorze gazowej? Nikt, przecież Niemcy to cywilizowany naród… 

Ale wkradła się między nich nienawiść, a dzieła dopełniła społeczna frustracja i nieodpowiedni ludzie, którzy dorwali się do sterów… 

 
Dlatego, aby ludzie ludziom nie robili krzywdy (i niekoniecznie w takiej skali, jak w obozach koncentracyjnych, ale i w mniejszej, nawet naszej, krajowej), czytajmy literaturę obozową. 
 
Niech będzie ona naszym lekiem na nienawiść…
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *