Melancholia sprzeciwu – László Krasznahorkai

Z czym kojarzą nam się Węgry? Z gulaszem i papryką odpowiemy. Z literaturą już niekoniecznie. A szkoda, bo współczesna literatura węgierska warta jest odkrywania. 

László Krasznahorkai to pisarz uznany nie tylko na Węgrzech. 





Laureat m.in. Man Booker International Prize w Polsce został wydany po raz pierwszy dopiero 
w roku 2004, aż 19 lat po swoim debiucie, kiedy to zdobył rozgłos za sprawą “Szatańskiego tanga”. 

Powieść ta stała się podstawą do stworzenia jednego z najniezwyklejszych filmów w dziejach kinematografii: 7- godzinna, czarno -biała ekranizacja autorstwa Beli Tarra, składająca się zaledwie z 39 długich i hipnotycznych scen, wyznaczyła nowe granice w europejskim kinie. 



“Melancholia sprzeciwu” to druga wydana po polsku powieść László Krasznahorkai. 



Do niewielkiego, prowincjonalnego miasteczka, położonego gdzieś na Wielkiej Nizinie Węgierskiej przyjeżdża wędrowny cyrk. Główną jego atrakcją jest wielki wypchany wieloryb. Jednocześnie miasteczko zaczyna pogrążać się w chaosie, dzieją się rzeczy dziwne i dotąd niespotykane, 
a wieść głosi, że wszystkiemu jest winny niejaki Książę, który podróżuje razem z wędrownym cyrkiem…

W całej powieści panuje apokaliptycznej grozy, coś wisi w powietrzu, coś ma się wydarzyć…

I rzeczywiście, podążające za cyrkiem hordy złoczyńców czynią w miasteczku spustoszenie. Dopiero zorganizowana akcja wojska stawia im czoło. Kim są? Czy to Książę nimi kieruje? Czy to on jest źródłem zła?

Bohaterowie “Melancholii sprzeciwu” to ludzie prości, działający instynktownie i bez refleksji. Krasznahorkai pokazuje psychologię tłumu oraz mechanizmy działania władzy, która ten tłum umie odpowiednio wykorzystać, by osiągną swoje cele. Pokazuje jej cynizm i perfidię, oraz jak działa kult jednostki.

“Melancholia sprzeciwu” to także studium zetknięcia się dwóch światów: świata inteligencji 
i refleksji oraz świata bezrozumnego tłumu, gdzie silniejszy ma ostatnie słowo. 

Z przykrością stwierdzam, że kiedy obserwuję bieżące wydarzenia w Polsce i Europie, towarzyszy mi  niejasne i niepokojące odczucie, dokładnie takie samo, jakie odniosłam się przy lekturze “Melancholii sprzeciwu” – że nadciąga apokalipsa…

Jeśli napisałabym, że “Melancholia sprzeciwu” była lekturą łatwą, skłamałabym. Wprost przeciwnie, napiszę bez ogródek: była trudna. Przede wszystkim dlatego, ponieważ autor pisze charakterystycznymi, bardzo długimi, podrzędnie złożonymi zdaniami.  Nie używa w zapisie dialogów, a wypowiedzi bohaterów są wtrącone w te skomplikowane frazy. 

Technika pisania nie jest jednak jedyną trudnością w czytaniu “Melancholii sprzeciwu”. Sama treść, apokaliptyczna wizja, którą snuje przed nami autor, staje się wprost filozoficznym traktatem. Dlatego wymaga od czytelnika skupienia, wgryzienia się w lekturę i refleksji. 

Trudność, trudnością, przyznać jednak trzeba, że Krasznahorkai to świetny pisarz, “węgierski mistrz słowa” jak to zgrabnie napisał wydawca na okładce książki. Po “Melancholii sprzeciwu” na pewno sięgnę po “Szatańskie tango” oraz “Wojnę i wojnę” – trzecią powieść Krasznahorkai przetłumaczoną na polski. 

Zatem, parafrazując tytuł pewnego musicalu “Papryka, książki i  Krasznahorkai”

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *