Radykalni. Terror – Przemysław Piotrowski


Dziś na Moli Książkowej recenzja wyjątkowa, bo przedpremierowa! Książka, którą chcę Wam dziś przedstawić jest jeszcze ciepła jak świeża bułeczka, bowiem jej premiera wyznaczona została dopiero na 26 kwietnia. Ja jednak miałam okazję już ją przeczytać. 

I tu pochwalę się, że zostałam poproszona o to przez samego autora. Głównie dlatego, że problem, jaki w “Radykalnych” jest poruszony znam, jeśli nie  z autopsji (na szczęście!), to ze środowiska, w jakim i z przyczyn prywatnych i zawodowych, się obracam. 

Ale mam też malutką nadzieję, że autor poprosił mnie o opinię dlatego, że uważa mnie za doświadczonego czytelnika, którego uwagi mogą okazać się trafne… Jakiekolwiek były powody, muszę powiedzieć, że zaszczytem jest dla mnie zaufanie, jakim mnie autor obdarzył, dając mi “Radykalnych” do przeczytania jeszcze przed premierą – moje “molowo- książkowe” ego zostało mile połechtane. 

“Radykalni.Terror” to książka podejmująca temat bardzo aktualny, ale jednocześnie bardzo trudny i bardzo wielowymiarowy. Jednak zanim do złożoności problemu dojdziemy, kilka słów o fabule.
Zamknijcie, Drodzy Czytelnicy, oczy i wyobraźcie sobie Europę Zachodnią w roku 2023. Co widzicie? Świetlaną przyszłość czy raczej pogłębiający się kryzys, ogromne zmiany, zwłaszcza kulturowe i religijne – z ekspansją Islamu na czele, rozpad strefy Schengen… słowem, koniec europejskiej wspólnoty, koniec Europy, jaką znamy i jaką od 2004 współtworzymy…

Taki właśnie obraz naszego kontynentu przedstawia nam Przemek Piotrowski w “Radykalnych”. Europa jest, dosłownie, zalewana przez emigrantów z krajów muzułmańskich. Przyjezdni stają się coraz bardziej liczni, a rosnący w siłę ich przywódcy – religijni radykałowie – w mają coraz więcej do powiedzenia europejskich parlamentach. Zaczynają wprowadzać swoje rządy, porządki i obyczajowość, nazywając rdzennych Europejczyków “niewiernymi”. 
Dochodzi do tego, że w europejskich stolicach całe dzielnice są okupowane przez radykałów, który wprowadzają “strefy szariatu” i sami jego przestrzeganie egzekwują, a siły państwowe, takie jak policja, przymykają na to oko i nie ingerują w te “państwa w państwie”, bojąc się zamieszek. Ale tego jeszcze nie wie Kuba – główny bohater książki. Na razie spędza czas w Hiszpanii na wymianie studenckiej, dorabiając sobie w międzyczasie w jednym z barów, gdzie – historia stara jak świat – poznaje piękną dziewczynę i zakochuje się w niej z wzajemnością. Sielanka, niestety, nie trwa długo. Ukochana Kuby jest bowiem Arabką, a jej radykalny ojciec nie zamierza pozwolić swojej córce na związek z niewiernym. W obronie własnego “honoru” woli córkę zabić… 
Kuba, po tym ciosie, nie zamierza pozostać z założonymi rękami, zwłaszcza że oprócz zabicia jego ukochanej Nawal, oprawcy porywają Monikę, siostrę jego przyjaciela z dzieciństwa. Rozpoczyna, wraz z kumplem, pościg za porywaczami. Nagle musi z beztroskiego studenta stać się twardym facetem. 
I musi “wziąć na klatę” coś jeszcze. Coś, czego jako wyluzowany i tolerancyjny młody człowiek, absolutnie nie przewidział, i dotychczas nie zauważał. 
Że Europa została już dawno podzielona i zmaga się z wewnętrznym konfliktem, który zaszedł już za daleko, aby strony mogły podjąć dialog. Że wielkimi krokami nadciąga wojna, ponieważ ludzie się nienawidzą, a państwo nic z tą nienawiścią nie robi, nie szuka rozwiązań, aby dać jej ujście i aby ukrócić poczynania radykalnych ugrupowań, które tą nienawiść w ludziach rozbudzają. Że Europa stoi u progu wojny islamsko – chrześcijańskiej…
Po przeczytaniu “Radykalnych” byłam trochę przerażona. I nie dlatego, że autor wysnuł dość ‘hardkorkową” wizję Europy za kilka lat (w końcu rok 2023 to wcale niedaleka przyszłość!) Przeraziłam się dlatego, że ta wizja, jeśli zastanowić się, jest prawdopodobna. Może nie za 5, ale już za 10-20 lat, jeśli nie zmienią się pewne rzeczy i postrzeganie pewnych spraw na naszym starym kontynencie, wydarzenia z “Radykalnych” mogą stać się rzeczywistością. 
I nie dlatego, że “zaleją nas Muzułmanie” jak twierdzą niektórzy. Wbrew pozorom, i mimo dość drastycznej okładki, “Radykalni.Terror” nie jest powieścią “anty-islamską”, ani nawet “anty-emigrancką”. Są to tylko pozory. Dlatego, drodzy Czytelnicy, mimo że “Radykalni” to thriller czy też powieść z gatunku political fiction, nie dajcie się zwieść pozorom – nie jest to lektura z gatunku łatwych, lekkich i przyjemnych. Kryje się za nią refleksja. 
Wiecie, jaki był mój pierwszy komentarz po przeczytaniu “Radykalnych”? Otóż, zadałam pytanie, czy nasz polski czytelnik do jego książki dorósł i dojrzał… I nie to, żebym chciała obrazić kogokolwiek, ale obawiam się że przy wątku sensacyjnym czytelnicy mogą zapomnieć o głównej problematyce i zbyt łatwo podzielić bohaterów na tych “dobrych” i tych “złych”. A sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana…
Przemek Piotrowski krytycznie przedstawia w “Radykalnych” wyznawców Islamu, to prawda. Ale nie wszystkich. Pisze źle o radykałach, o radykalizmie jako takim – który jest z założenia zły i prowadzi do przemocy. Daje nam odczuć, że Islam jest religią bardzo ekspansyjną i podatną na ekstremizm. Pokazuje jej słabe punkty, które w rękach nieodpowiednich i złych ludzi mogą być bardzo niebezpieczne. Głośno mówi o tym, że w Europie postępuje islamizacja, i że dzieje się to na oczach nas, Europejczyków. 
I chwała mu za to, bowiem niewielu w Europie ma obecnie odwagę wypowiedzieć się na ten temat, w obawie przed posądzeniem o “ksenofobię i nietolerancję” lub w ramach opacznie rozumianej “politycznej poprawności”. 
Nie jest to jednak jedyny obraz Islamu jaki stworzył – w książce są też postacie pozytywne, które pokazują, że można być muzułmaninem, a jednocześnie szanować wyznawców innych religii i być człowiekiem tolerancyjnym. 
Poza tym, autor nie zostawia też suchej nitki na naszej zachodniej obyczajowości. Krytykuje nasze zachodnie postawy, naszą kulturę, której główną wartość stanowią pieniądze. Nic tutaj nie jest białe lub czarne, mamy same odcienie szarości, a w konflikcie, który toczy Europę nikt nie jest całkiem bez winy…
I tu dochodzimy do sedna… Co powoduje, że islamscy radykałowie są gotowi zabijać w imię Allaha? Co powoduje, że rdzenni Europejczycy są przeciwko wszystkim emigrantom? Nienawiść. Wzajemna niechęć i niemożliwość zrozumienia się nawzajem. Jeśli do tego dodamy kryzys ekonomiczny, wojny na Bliskim Wschodzie i morze ludzi napływających do Europy ze złudzeniem że jest to kraina mlekiem i miodem płynąca, to mamy już prawdziwy dynamit. Jednak te ostatnie mechanizmy to tylko iskra, a lont dynamitu stanowi uczucie nienawiści i pogardy do drugiego człowieka. To, co stało się w “Radykalnych” będzie możliwe, jeśli pozwolimy nienawiści, aby nami zawładnęła. 
Niestety, nienawiść łatwiej w ludziach wzbudzić niż sami zdajemy sobie z tego sprawę. Ugrupowania stojące z prawej strony sceny politycznej bezwzględnie tę podatność ludzi na najniższe emocje wykorzystują, wmawiając nam w środkach masowego przekazu, że emigracja, zwłaszcza z krajów islamskich to dla Europy zguba. A jest to tylko woda na młyn dla radykalnych ugrupowań islamskich, którzy atakowani, radykalizują się jeszcze bardziej. Dochodzi do ataków terrorystycznych, w których giną niewinni ludzie. Ich rodziny i przyjaciele, dotąd nie dotknięci tym konfliktem bezpośrednio, również zaczynają nienawidzić. 
Oto jak działa spirala nienawiści. Każdy atak rodzi atak. Złe emocje rodzą złe emocje. I choć żyjemy w innej epoce, to podczas wielogodzinnych dyskusji, które odbyliśmy z autorem na ten temat, jeden wniosek wracał jak bumerang: kiedyś w Europie zdarzyło się już tak, że ludzie zabijali się w imię ideologii. W III Rzeszy… Nie w imię religii, co prawda, jednak mechanizm był ten sam. Komuś udało się wmówić, że całe grupy etniczne muszą zginąć. I prawie mu się udało. A jak? Zaczął od podżegania nienawiści, a reszta już była jak tocząca się kula śnieżna… 
Czy ludzie w roku 1933, kiedy powstał pierwszy obóz koncentracyjny uwierzyliby że już od roku 1942 w będą ginąć w komorach gazowych całe tysiące ludzi? Nie, a to tylko 9 lat… Ktoś powie, że w międzyczasie wybuchła wojna, zmieniając okoliczności. 
Owszem, jednak jeśli stało się tak raz, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za 6 lat, w roku 2023, kiedy Kuba wyrusza pomścić swoją ukochaną, Europa nie miałaby być w przededniu kolejnej wojny…
Mówi się, że jeśli chce się zmienić świat, to należy zacząć od siebie… 
I to, właściwie, robi bohater książki. Mimo bardzo negatywnych emocji, którymi jest targany, stara się okiełznać kiełkującą w nim żądzę krwawej zemsty. Próbuje zgłębić zasady wiary swoich oprawców, stara się zrozumieć, choć oczywiście nie wybaczyć. 
Tak samo my, Drodzy Czytelnicy, po pierwsze, pamiętajmy, że od nas także zależy, kto będzie u sterów czy to w naszym kraju czy w Parlamencie Europejskim i że chodząc na wybory, możemy zredukować dostęp radykałów do władzy. 
Po drugie, starajmy się zrozumieć, czy to czytając “Radykalnych” czy też oglądając w telewizji materiał o kolejnym terrorystycznym zamachu, że mechanizmy za nim stojące, polityczne i społeczne, są bardzo skomplikowane. Nie usprawiedliwiajmy sprawców, ale nie dajmy się ponosić złym emocjom… Nie dajmy się nienawiści…
Zresztą, o tym, że dialog pomiędzy szeroko pojętym Wschodem a Zachodem jest możliwy i warto go podejmować, a jednocześnie nie przymykać oczu na zło, pisał między innymi Orhan Pamuk, laureat Nagrody Nobla, o którym już niejednokrotnie wspominałam. To samo próbuje nam przekazać Piotrowski, tylko że w formie powieści sensacyjnej.
Na zakończenie, zapraszam Was serdecznie do Empiku od 26 kwietna, gdzie będziecie mogli nabyć “Radykalnych”. Szepnę Wam w sekrecie, ze “Radykalni.Terror” to dopiero I tom, bowiem całość jest pomyślana jako trzytomowa seria.
I chociaż ekstremizmów zazwyczaj nie popieram, to tym razem namawiam Was do lektury całkiem ekstremalnej…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *