Odpływ – Hans Saabye Christensen

Drodzy Czytelnicy, kiedy myślę o przyszłym laureacie Literackiej Nagrody Nobla, to może niesłusznie, ale na myśl przychodzi mi Hans Saabye Christensen.

Po “Beatlesach” i “Półbracie” przyszedł czas na “Odpływ”. Wzięłam się za tę powieść nastawiając się, trochę podświadomie, na pokręconą opowieść w stylu “Półbrata”. I zdziwiłam się, muszę przyznać, bowiem “Odpływ” okazał się książką inną niż dwie poprzednie powieści Christensena, które czytałam…

 

Gdybym miała określić te książkę jednym słowem, bez namysłu powiedziałabym “nierówna”. Jednak, im więcej o “Odpływie” myślę, tym bardziej wydaje mi się, że nie ma w  niej nic nierównego czy nieprzemyślanego…

Wyjaśnię dlaczego. Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza to historia jednego lata w roku 1969 roku. Nastoletni Funder wraz z matką przyjeżdża do letniskowej miejscowości aby spędzić wakacje w ich letnim domu. Nie jest to chłopiec towarzyski, stroniący raczej od równieśników, marzący o byciu poetą. Przyjeżdża na wakacje z zamiarem napisania wspaniałego wiersza o Księżycu (jest rok 1969…). Jednak senne, letnie wydarzenia potoczą się innym torem, niż zaplanował to Funder.

Akcja drugiej części “Odpływu” zaś nie toczy w Norwegii (jak to zwykle u Christensena bywa) ale w Stanach Zjednoczonych! Samo to wywołało u mnie wrażenie owej “nierówności”. Nagle z norweskich fiordów przeniosłam się do małego, podupadającego miasteczka w USA. Tam spotkałam się z innym bohaterem, Frankiem, który po długim okresie bezrobocia otrzymuje posadę Pośrednika. Któż to taki? To osoba, która przynosi wiadomości w imieniu władz miasteczka. A że w Karmack ostatnio wydarzały się same nieszczęśliwe wypadki, Frank miał dużo wiadomości do przekazania. I nie było to dobre wiadomości…

Co łaczy Fundera z Frankiem? Dopiero kilka dobrych dni po ukończeniu “Odpływu” to pojęłam! I co więcej, zrozumiałam, że Funder i Frank mają coś wspólnego ze wszystkimi bohaterami Christensena. Zanim o tym, jeszcze kilka słów o języku, gdyż to ważny element twórczości Christensena. W części pierwszej charakterystyczny dla prozy Christensena: niby prosty ale dobitnie metaforyczny, nostalgiczna i drobiazgowa narracja, tworząca niesamowity klimat. W części drugiej również dostrzec można tę dbałość o szczegół Christensena, ale styl opowieści zmienia się… Już nie jest senno – nostalgicznie, a jakoś tak przytłaczająco i strasznie, jakby nad bohaterami ciążyła klątwa… 

Wróćmy do pytania, co wspólnego mają ze sobą Funder z Frankiem. I co ich łączy z innymi postaciami stworzonymi przez Christensena?

Wyobcowanie. Nieprzystawalność do społeczeństwa. Wyalienowanie. Tak samo, jak w przypadku Barnuma i Freda z “Półbrata” czy też Gunnara z “Beatlesi. Powieść”.

Zupełnie, jakby Christensen właśnie to niedostosowanie społeczne uczynił bohaterem swoich książek…

I jednocześnie zadawał pytanie: kto tu ma problem? Niedostosowany czy społeczeństwo?

Drodzy Czytelnicy, aby sprawdzić czy o to właśnie temu norweskiemu pisarzowi chodzi, jest tylko jeden sposób… sięgnąć po kolejne jego dzieła… 

Nie wiem jak u Was, ale u mnie “Magnes” już czeka na półeczce!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *