Smak świeżych malin – Izabela Sowa

W poprzednim poście było o kobietach, babskiej przyjaźni i odległościach, jakie czasem trzeba pokonać, aby tę przyjaźń utrzymać. Jak już wspomniałam, sama mam przyjaciółkę, od której dzieli mnie 500 km. 
I to ona właśnie, odprowadzając mnie pewnego razu na pociąg, wiedząc że przebycie 500 km Polskimi Kolejami Państwowymi to nie lada wyzwanie (dla cierpliwości głównie) pożyczyła mi, do poczytania na drogę, “Smak świeżych malin”. I tak, z perypetiami głównej bohaterki, podróż Toruń – Kraków minęła mi szybko. Po prostu dobrze się bawiłam. 

A tą bohaterką jest Malina. Studentka, prawie – absolwentka. Ma paczkę wiernych przyjaciół, 
z których każdy jest oryginalną osobowością. Ma również bardzo zajmującą i niesztampową rodzinę – wiecznie niezadowoloną mamę, wiecznie bujającego w obłokach brata oraz wiecznie nieobecnego, ale za to umiejącego świetnie konfabulować tatę, oraz bardzo nietypową babcię.
Czego nie ma? Narzeczonego, bo, niestety, właśnie ją rzucił. Nie ma też pracy, co osobę za chwilę kończącą studia wprawia w nerwowy dygot. Te dwa właśnie braki w jej życiu spowodują, że chwilowo będzie miała –  sympatycznego  psychiatrę, u którego będzie szukać pomocy.
Na tym etapie życiowym spotykamy Malinę. Wiedzie ona życie studenckie, więc nie zabraknie 
w nim alkoholu, imprez, miłostek i wydarzeń towarzyskich. 
Zakończenie studiów i wejście w dorosłe i samodzielne życie zawsze jest dla młodego człowieka trudne. Malina i jej przyjaciele radzą się z tym przejściowym i niełatwym momentem życia, jak tylko potrafią. 
W książce znajdziemy apoteozę przyjaźni i młodości. Jest to oczywiście literatura z rodzaju lekkiej, łatwej i przyjemnej, czytadło powiedziałabym. Jednak czytadło bardzo dobrze napisane, 
z humorem, polotem, fajnymi bohaterami. 
Nie wiem, jakby odebrałabym tę książkę obecnie – czytałam ją ok 10 lat temu będąc studentką, podobnie jak Malina. Czy teraz, jako pracująca matka odnalazłabym się tak samo w świecie Maliny? Tego nie wiem. Ale wspomnę, że “Smak świeżych malin” jest pierwszą częścią tzw. “Owocowej Serii”, w skład której wchodzą jeszcze dwie książki: “Cierpkość wiśni” oraz “Herbatniki z jagodami”. Ten ostatni tytuł miałam przyjemność czytać, i nie omieszkam podzielić się z Wami opinią z lektury. Opinią pozytywną zresztą. Planuję zrobić to jednak po skończeniu całej “Owocowej Serii”. 

Tymczasem, skorzystajcie z czytelniczych witamin ukrytych w “Smaku świeżych malin”.



Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *