W krainie czarów – Sylwia Chutnik

Mogę śmiało powiedzieć, że tegoroczne lato upłynęło mi pod znakiem zbiorów opowiadań. I to nie byle jakich – świetni autorzy i mistrzowsko skomponowane opowiadania, które na długo w pamięci pozostają, niepokoją i każą się zastanowić… 
 
Sylwię Chutnik czytywałam do tej pory na łamach prasowych. Wstyd mi się trochę przyznać, ale na poznanie Sylwii Chutnik jako prozaiczki, choć zdaję sobie sprawę że żadna to wymówka, jakoś nie starczało czasu. Bynajmniej nie chęci. 
 
 
I aczkolwiek najbardziej kuszący z listy jej autorstwa był “Kieszonkowy atlas kobiet” lub “Jolanta“, to akurat tak się złożyło, że na moją skromną półeczkę trafił zbiór opowiadań “W Krainie czarów”. 
 
 
 
Utwory, które się w zbiorze znalazły ukazywały się wcześniej w różnych, zbiorowych antologiach. Całemu tomowi “W krainie czarów” absolutnie to nie zaszkodziło, jedynie czytelnicy, którzy gdzieś się natknęli na to czy inne opowiadanie, mogą mieć wrażenie, że już to gdzieś czytali…
 
Tytuł, wiadomo… Zapożyczenie od słynnej powieści Lewisa Carolla. A jak Alicja i kraina czarów, to od razu jednym tchem możemy wymienić: niesamowite krainy z pogranicza jawy i snu, gdzie wszystko może się zdarzyć, surrealistyczny świat i.. odwaga, aby do tego świata wejść. A jak już będziemy w tym świecie? To zaczniemy podróż w głąb samych siebie…
 
Jednak tytuł dla swojego zbioru opowiadań Sylwia Chutnik wybrała bardzo przewrotny. Bowiem czarów raczej tu nie ma… jest bezwzględna i szara rzeczywistość, jest samo życie, bez żadnych upiększeń, żadnego makijażu… A co z tą podróżą w głąb siebie? Owszem, jest. Bohaterowie Sylwii Chutnik podróżują w głąb siebie, we własne marzenia i przeszłość… bo tylko tam żyją naprawdę… Czy to do czasów wojennych, czasów dzieciństwa czy tylko do okresu sprzed kilku miesięcy, kiedy jeszcze nie było się wdową… podróż wstecz trwa… 
 
I tu, myślę, tkwi punkt wspólny z dziełem, które użyczyło Sylwii Chutnik tytułu… W “Alicji w krainie czarów” już na samym początku książki, Alicja widzi królika i biegnie za nim, wiedziona ciekawością. Tak trafia to innego świata, który ją przeraża, ale i pociąga, ciekawi… Nie każdy jednak jest jak Alicja, niejeden zostanie na ławce, i za królikiem nie pobiegnie. Ze strachu przed nowym, nieznanym, może z wygody… Bohaterowie Sylwii Chutnik należą do tej drugiej grupy: nieprzyjazny świat powoduje, że zamiast iść naprzód włączają wsteczny bieg i podróżują to miejsc i czasów, w których kiedyś byli, choćby przez chwilę, szczęśliwi….
 
A jeśli już przy bohaterach jesteśmy, Sylwia Chutnik bardzo plastycznie opisuje swoje postaci, czytając miałam wrażenie, jakby lepiła je z plastelisty detal po detalu, i ustawiała na ulicach Warszawy. A Warszawa to kolejny bohater opowiadań, i tak jak i inni bohaterowie zbioru, została pokazana bez żadnego retuszu. Bez make-up’u, z widocznymi wszystkimi zmarszczkami…
 
“W Krainie czarów” nie jest zbiorem monotonnym, każde opowiadanie jest inne, choć wszystkie napisane w podobnym, lekko turpiczym stylu. Sylwia Chutnik ukazała mi się bardzo utalentowaną autorką, niezwykle wrażliwą, umiejącą równie dobrze i na poziomie opisać starość, śmierć, dziecięcą radość czy scenę erotyczną…. 
 
Jak wspomniałam na wstępie, opowiadania ze zbioru ‘W krainie czarów” pojawiały się już wcześniej w innych tamach opowiadań, na przestrzeni lat działaności autorki. “W krainie czarów” można potraktować zatem jako mały przekrój przez twórczość Sylwii Chutnik.
 
Jeśli z jakiśch powodów, Drodzy Czytelnicy, jeszcze nie znacie twórczości pani Sylwii, tak jak ja do niedawna zresztą, to nie powtarzajcie mojego błędu! Proza Sylwii Chytnik to bardzo ważne miejsce na mapie polskiej współczesnej literatury i naprawdę warto je poznać…
 
 
 
 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *