Imperium małych piekieł – Joanna Lamparska

Drodzy Czytelnicy, kiedyś obiecywałam, że jeden post o literaturze tak zwanej “obozowej” wystraczy, i że nie będę Was więcej tym tematem męczyć. O obozach czytam wiele, lecz zdaję sobie sprawę, że nie każda z tych pozycji nadaje się do polecenia, bowiem są to raczej opracowania niszowe, archiwalne, bardzo szczegółowe, raczej dla znawców tematu i bardzo często przerażające. Dlatego nie wszystkimi lekturami w tym temacie się z Wami dzielę.

Chociaż, ostatnimi czasy święci triumfy literatura, którą ja nazywam “obozową beletrystyką”, czyli pozycje typu “Tatuażysty z Auschwitz” – nietrudne, niekoniecznie dbające o historyczną dokładność, ale mające jedną wielką zaletę: są czytane przez dużą liczbę czytelników. I choć czasem potrafią być właśnie nie do końca zgodne z prawdą, to powodują, że tematyka obozowa staje się bliższa szerszemu gronu, a to, moim zdaniem, już cakiem sporo.

Tym razem jednak postanowiłam napisać Wam parę słów o pozycji historyzno – obozowej, którą pochłonęłam jednym tchem. Nie bójcie się, nie będzie o nudnym dla większości, naukowym opracowaniu, ani o żadnym tatuażyście z Oświęcimia czy krawcu z Dachau… Będzie o jednym z najcięższych obozów w całym systemie KL i książce, która się na jego temat niedawno ukazała. A chodzi o obóz Gross- Rosen na Dolnym Śląsku, zaś książka to “Imperium małych piekieł” Joanny Lamparskiej.

Ocenia się, że śmierć zebrała w Gross – Rosen żniwo w liczbie około 40 tysięcy ofiar z, mniej więcej, ponad 100 tysięcy ludzi w nim uwięzionych, a średni czas przeżywalności wieźniów wynosił trzy tygodnie (!). Ci, którzy trafili tam z “najsłynniejszego” Auschwitz, byli przerażeni warunkami tam panującymi, Oświęcim określali jako “sanatorium” i byli gotowi wracać tam na kolanach… Samo to pokazuje, jak ciężko było przeżyć w Gross – Rosen.

Obóz macierzysty, znajdujący się w pobliżu miejscowości o nazwie Rogoźnica mieścił się w pobliżu kamieniołomu, z którego rękami więźniów wydobywano granit. Jednak w jego skład, z administracyjnego punktu widzenia, należało ponad 100 niewielkich obozów pracy, rozsianych po całym regionie Dolnego Śląska. Podobozy te, jedne znane bardziej – jak Brzeg Dolny lub  funkcjonujący przy Zamku Książ, czy też przy Kompleksie Riese – inne mniej jak właśnie Sieniawka, której w zasadzie “Imperium małych piekieł” jest poświęcone, łączyło: praktycznie brak wyżywienia, ciągły głód, nieludzkie warunki bytowania, szerzące się epidemie i niesłychana agresja SS-manów pełniących tam służbę…

O obozach koncentracyjnych wiem niemało, a nie chwaląc się, o Gross – Rosen jeszcze więcej. Mogłabym zatem pisać Wam o nim Drodzy Czytelnicy, jeszcze długo i tematem zanudzić Was, nomen omen, na śmierć. Nie tędy droga, bowiem “Imperium małych piekieł” od tematyki Gross – Rosen a właściwie jednej z jego filli, tylko się zaczyna…

Wspomnę tylko, że jeśli macie ochotę historię obozu w Gross – Rosen lepiej poznać, odwiedźcie Muzeum na terenie byłego obozu, a jeśli to zbyt dla Was daleko, zachęcam do skorzystania z muzealnej księgarnii on-line, gdzie znajdziecie wiele ciekawych opracowań na ten temat.

Wracając “Imperium małych piekieł”. Nie jest to opracowanie stricte historyczne. Ani naukowe. Sama autorka w słowie wstępnym przyznaje, że chciała napisać swoją książkę tak, aby zrozumiał ją każdy, nie tylko specjalista od historii III Rzeszy. “Imperium małych piekieł” to właściwie opowieść o poszukiwaniach i dziennikarskim śledztwie Joanny Lamparskiej, która zainspirowana zostaje przez Łużycką Grupę Poszukiwawczą, aby bliżej się przyjrzeć jednemu z podobozów Gross – Rosen. Chodzi o Sieniawkę (niem. Klein Schönau), gdzie w wielkim kompleksie pokoszarowym mieściły się w czasie II Wojny Światowej zakłady Zitterwerke. A co za tym idzie, wykorzystywano tam niewolniczą pracę więźniów. Okazuje się, że kompleks ten, gdzie obecnie znajduje się Szpital dla Psychicznie i Nerwowo Chorych, kryje w sobie wiele tajemnic. Między innymi, w jego podziemiach do dziś znajdują się dziwne kamienne stoły i balie. Joanna Lamparska zaczyna węszyć wokół tematu, rozpytuje naukowców różnych dziedzin i szybko udaje jej się poskładać fakty: w Sieniawce musiano robić coś z ciałami więźniów. Preparaty anatomiczne? Tajemnicze operacje? Ekserymenty medyczne na ludziach? Pewników nie ma, jednak ślad prowadzi do nazistowskich medyków, w tym słynnego doktora Mengele. A stąd już niedaleko do całej makabrycznej zresztą Akcji T4, i w ogóle, do nazistowskiej medycyny, mającej tylko jeden cel: zachowanie czystości rasy panów…

Mówi się, że im dalej w las, tym więcej drzew. I tak jest i w “Imperium małych piekieł”. Tajemnic Sieniawki rozpracować się do końca autorce nie udało. Ale udało jej się coś innego. W przystępny sposób pokazała powiązania nauki z III Rzeszą i funkcjonowanie medycyny w czasie panowania Hitlera. Przy okazji, przybliżyła sporej liczbie czytelników sylwetkę obozu w Gross – Rossen, kamiennego piekła, które było jednym z najgorszych i najtragiczniejszych miejsc w całym systemie obozowym. Gross – Rosen i jego więcej niż setka filii będących niewielkimi miejscami kaźni stanowiło właśnie “Imperium małych piekieł”. I warto, Drodzy Czytelnicy, o tym obozie dowiedzieć się więcej.

Na koniec, dwa ostrzeżenia. Po pierwsze, “Imperium małych piekieł” nie należy traktować jako materiał naukowy czy też monografię. Do pewnych stwierdzeń na okładce książki nawet ja mogłabym się merytorycznie przyczepić. Jednak nie o to tu chodzi, bo “Imperium małych piekieł” to raczej próba generalnego spojrzenia na to, co działo się w czasie II Wojny Światowej. To próba uświadomienia, raz jeszcze i od nowa, jakim złem były nazistowska ideologia i hitleryzm.

Po drugie, to lektura dla czytelników o mocnych nerwach. Pożyczyłam tę książkę pewnej osobie, której tematyka obozowa obca nie jest, oddała mi ją po dwóch dniach, dobrnąwszy do połowy, mówiąc “wiesz, dla mnie to było zbyt straszne”…

Zatem, jeśli czujecie się na siłach, aby zajrzeć czystemu złu w oczy – “Imperium małych piekieł” będzie lekturą dla Was…

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *