Rasputin – Douglas Smith

Drodzy Czytelnicy, dziś będzie występ gościnny! Pamiętacie moją rozmowę z M. o tym, czy biografię Rasputina powinien pisać Amerykanin?

Wspomniałam o tym kiedyś mojemu tacie, który obruszył się twierdząc, że dzieło Douglasa Smitha przeczytał, wywarło na nim bardzo pozytywne wrażenie i że chętnie Wam o nim napisze. Zatem oddaję mu głos: 

Ktoś powiedział, że dobrą biografię kogoś takiego jak Grigorij Rasputin mógłby napisać tylko jego rodak, który rozumie rosyjską duszę. Nie zgadzam się z tym. Uważam, że równie świetnie, a może i lepiej zrobi to obcokrajowiec. Doszedłem do tego przekonania po przeczytaniu liczącej ponad 900 stron biografii ,,Świętego Mnicha” amerykańskiego profesora Douglasa Smitha. Po prostu człowiek z zewnątrz, stojący obok nie kierujący się jakąś próbą usprawiedliwienia owej rosyjskiej duszy może być bardziej obiektywny.

I taki jest Douglas Smith. W odróżnieniu od poprzednich biografów Rasputina nie wierzy bezkrytycznie w przekazy świadków tamtych wydarzeń i autorom wpisów w pamiętnikach. Skrupulatnie sprawdza wszystko, szuka innych źródeł, próbuje dociec prawdy. Stąd nie ma jego książce polowania na sensację, a przecież kto jak kto, ale Grisza Rasputin co kilka dni potrafił robić coś co było zgoła sensacyjne i niespodziewane. Najciekawsze jest to, że Smith wręcz udowadnia, że to co przez lata przekazywano w kolejnych opracowaniach jest zwyczajnym kłamstwem. Jak choćby historia jego śmierci w domu księcia Feliksa Jusupowa, gdzie spiskowcy rzekomo naładowali tort i ciasteczka trucizną, a Rasputin wielki łasuch jeśli chodzi o ciastka, zjadł ich taką ilość, że można by uśmiercić kilka osób. Trucizna na niego nie działała więc musiano go zastrzelić. Amerykański autor udowadnia, że historia z trucizną była bajką, a zamachowcy posłużyli się tylko bronią. Takich odmitologizowanych historii jest znacznie więcej. To wielka zaleta tej książki. Dodajmy jednak, że prostując mity i legendy wokół Rasputina w książce znajdziemy opisy jego imprez, bezgranicznego uwielbienia jakim darzyły go kobiety jego zachowania wobec nich zupełnie nie licujące ze skromnością jaka powinna cechować osoby ciągle mówiące o Bogu i religii.

Autor odsłania dziwne dzieje Rosji z samej końcówki caratu. Usiłuje dociec jak to się stało, że prosty mnich ze wsi Pokrowskoje na Syberii okręcił sobie wokół palca parę cesarską, a szczególnie carycę. A rosnący wpływ ,,Griszki”, jak go nazywali współcześni, w nominacjach ministerialnych (praktycznie wszyscy ministrowie spraw wewnętrznych w ostatnich latach caratu byli polecani przez Rasputina)? To wszystko, czyli gnicie carskiej Rosji od środka znajdziemy na łamach książki. Rasputin  potrafił zadbać o swoje interesy, ale też - i to jest zaskakujące - pomagał wielu ludziom. W jego domu od rana czekała kolejka interesantów, od bogatych szlachciców chcących otrzymać jego protekcję bo zwykłych ludzi którzy nie mogli załatwić swej sprawy w drodze urzędowej i ostatnią deską ratunku był Rasputin. Wiele razy wysłuchawszy opowieści jakiejś biednej kobieciny na niesprawiedliwość ,,Ojciec Grigorij” gryzmolił na kawałku kartki ,,Ona ma rację. Pomóż jej!” i kazał kobiecie jechać i wręczyć to w urzędzie. I ta karteczka z kulfonami Rasputina pomagała....

Jeśli jednak ktoś chce w monumentalnym dziele profesora Smitha szukać tylko sensacji i opisów słabostek Rasputina których było wiele, jego pociągu do kobiet i alkoholu może się zawieść. Książka jest przede wszystkim dokumentem epoki i schyłku caratu, próbą analizy wpływu religii na funkcjonowanie rozłażącego się w szwach imperium i wpływu jednostki na historię i przebieg zdarzeń. Wbrew temu co twierdzili później komuniści (ich zdaniem liczyły się masy, a nie jednostka) ten wpływ był niemały.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *